Czy łąka w mieście zdaje egzamin, czy ma sens? Jak ją pielęgnować, aby nie wyglądała na zaniedbany trawnik?
Nie istnieje miasto, ani nawet maleńkie miasteczko, w którym nie znalazłoby się miejsca na łąkę. O, proszę, jest nawet tutaj:
Łąka w mieście zamiast trawników
Utrzymanie trawników w miastach jest uciążliwym i niewdzięcznym zadaniem gminy. Co roku w maju i czerwcu zgłaszają się mieszkańcy z pretensjami, że trawa jest wysoka i pełna chwastów, że zieleń miejska jest zaniedbana. Dzieje się tak dlatego, że bardzo trudno jest utrzymać krótką trawę wiosną, ponieważ wtedy najbardziej intensywnie rośnie. Niestety trzeba użyć ogromnej ilości osób, często z przeszkoleniem do używania niebezpiecznego sprzętu (kosy spalinowe). Przepisy bezpieczeństwa co do obecności pracowników w pasach dróg sprawiają, że firmy nie mogą dowolnie planować czasu na koszenie, nie tylko pogoda narzuca termin, ale wymagania formalne też. No i ostatnia, bodaj najistotniejsza sprawa: to wszystko kosztuje. A dotknęliśmy tylko kwestii koszenia, gdzie tu mówić o nawożeniu, wertykulacji, odchwaszczaniu? W mieście w zieleni publicznej elegancki, zadbany trawnik praktycznie nie ma racji bytu, chyba że w bardzo eksponowanym miejscu, jako bardzo ekskluzywna ozdoba. Oczywiście jeśli jest nawadniany, bo współcześnie bez nawadniania latem i tak się mocno zdegraduje.
I tutaj jako alternatywa przychodzi łąka kwietna. Przy samych drogach, aby nie ograniczać widoczności dla kierowców, potrzebna jest łąka z niskich roślin, ale odpornych na suszę i zasolenie. Takie rośliny przydrożne serwujemy w następującej mieszance:
Natomiast w oddaleniu od dróg warto wysiewać mieszanki roślin na gleby suche lub mieszankę roślin miododajnych. Obie składają się z bezpretensjonalnych kwiatków znanych z polskich łąk i pól, odpornych na trudne warunki.
Łąka w mieście i jej działanie antysmogowe
Smog nie schodzi z ust mieszkańców polskich miast. O ile na zanieczyszczenia spowodowane tzw. “niską emisją”, czyli pyłem z dymów z pieców na paliwa stałe, łąka niewiele poradzi (bo zimą zamiera), tak w przypadku spalin samochodów już tak. Szerokie pasy wysokich roślin łąkowych, oddzielające osiedla od ruchliwych dróg, powinny znaleźć uznanie w oczach samorządów. Oczywiście jeszcze tańszym rozwiązaniem jest pozostawienie wysokich chwastów na zaniedbanych trawnikach, ale mieszkańcy mają też prawo do estetyki zieleni miejskiej. Kolorowe kwiaty dla większości mieszkańców, nawet laików zamieszkujących osiedla blokowe, są sielskim widokiem jak najbardziej do zaakceptowania. Natomiast metrowe pokrzywy, ogromne łopiany, rdest sachaliński, bylica, oset czy komosa już jednoznacznie źle się kojarzą. Zieleń może być naszą bronią w walce o czyste powietrze. Na zimowe problemy – drzewa, skwery, parki, a na samochody i pył z dróg – właśnie łąki.
Ekologiczny aspekt łąki w mieście
Coraz więcej mieszkańców miast, zwłaszcza dużych, przywiązuje ogromną wagę do ochrony środowiska. Tymczasem łąka jest dla małej fauny rewelacyjną ostoją na cały sezon. Mamy zatem ptaki w niej gniazdujące, cały przegląd owadów, pajęczaków i innych bezkręgowców, mamy drobne płazy i gazy, ostatecznie też jeże i inne ssaki. Owady zapylające, takie jak pszczoły i motyle, dla wszystkich kojarzą się pozytywnie, i właśnie one mają szansę znaleźć swoje miejsce pośród nieprzyjaznej, betonowej zabudowy miasta.
Cała prawda o łące w mieście
Jej założenie nie ogranicza się do wysiewu. Teren należy przygotować, ale nie jest to ani w połowie tak pracochłonne jak pod trawnik. Na większości terenów wystarczy przeorać glebę, z grubsza zgrabić, i można wysiewać. W niektórych przypadkach trzeba dosypać podłoża, jeśli naprawdę go brakuje.
Trzeba wysiać ją w dobrym momencie, czyli przed opadami. Może się zdarzyć susza, która zniszczy świeżo kiełkujące rośliny. Ale te niebezpieczeństwa są identyczne jak w przypadku zakładania trawnika z siewu. Jeśli chcesz założyć łąkę jesienią, to też jest to możliwe, ale trzeba dobrać odpowiednie nasiona roślin mrozoodpornych, np takie:
Koszenie – raz w roku w trakcie wegetacji – bardzo poprawi jej wygląd. Jeśli w mieszance mamy dużo kwiatów kwitnących w czerwcu, wypadałoby ją skosić w lipcu, żeby dać szansę koniczynom i innym roślinom, aby zakwitły w sierpniu. Z dobrych wiadomości: najlepiej zostawić pokos na łące, żeby chabry, maki czy facelia, które już przekwitły, mogły się rozsiać. Druga dobra wiadomość: koszenie lipcowe odbywa się po wiosennym maratonie koszenia trawników miejskich, zatem powinniśmy w tym czasie dysponować wolną siłą roboczą.
Drobne ssaki i gady mieszkające na łące – owszem, mogą wśród nich być szczury, a nawet węże. Zatem nic nie zmienia konieczności deratyzacji miasta. Nie różni się to od zaniedbanych trawników, albo zgrupowań okrywowych krzewów. Irgi i jałowce też stanowią ochronę dla gniazd szkodników miejskich. Na to jedynym lekarstwem jest sprzątanie śmieci i systematyczne odszczurzanie.
Ostatni element kontrowersyjny: łąka zimą. Owszem, wygląda trochę jak uschnięte badyle. Ale za to świetnie maskuje psie odchody, które na zimowym trawniku wyglądają koszmarnie.
Podsumowując, warto łąki potraktować poważnie jako element miejskiej zieleni
Nie jako dziwny eksperyment, nie margines planowania zieleni. Urzędnicy miejscy często mają do łąk stosunek taki, że to jest modna nowinka, która przeminie, a trawniki pozostaną. I to jest błąd! Klimat się zmienia, deszczów jest coraz mniej latem, więc warunki dla trawników się pogarszają. Pracowników, którzy chcieliby chodzić za kosiarką czy z kosą, albo jeździć traktorem po miejskich trawnikach, jest coraz mniej. Koszty rosną. Jeśli nie chcemy, by miasto zarosło pokrzywami, łopianem i rdestem sachalińskim, musimy zatrzymać ekspansję tych gatunków przez wysiewanie kwiatów. Gęsto wysiane rośliny łąkowe zatrzymują rośliny inwazyjne, a przynajmniej utrudniają im zdobywanie kolejnych obszarów.