Mamo, czy mogę mieć własną grządkę z pomidorami? I groszkiem? To będzie grządka dla dzieci!
Nie sposób odmówić! Jak już pisaliśmy wcześniej, KAŻDY może mieć własny warzywnik. Oto co się stanie, gdy po rozważeniu wszystkich za i przeciw, umożliwimy dziecku założenie własnej grządki. Grządka dla dzieci to takie specjalne miejsce, którym i tak my będziemy się opiekować, a milusińscy będą nam pomagać, i przeszkadzać, trochę niszczyć, trochę zjadać. Najlepiej jeśli sami powiedzą, co chcą wysiać lub posadzić. U nas padła decyzja, że to będą pomidory i groszek.
Na początek, przygotowaliśmy podniesioną rabatę i pokryliśmy ją ściółką z pokruszonego peletu słomianego.
Następnie, wykopaliśmy w pocie czoła odpowiednie dołki, całe mnóstwo!
Wyjęliśmy wszystkie sadzonki z doniczek i obejrzeliśmy je, żeby się upewnić co do jakości systemu korzeniowego… Hm, a tak naprawdę najmłodsza ogrodniczka wyjęła je gdy nikt nie patrzył!
Umieściliśmy sadzonki w dołkach! To było łatwe!
Teraz trudniejsze zadanie: ugnieść ziemię wokół sadzonek tak, żeby były głęboko posadzone, głębiej niż w doniczce, i nie połamać ich przy okazji. Uff, udało się!
Podlewanie to jest to, co każdy tygrys lubi najbardziej. Już pięciolatka wie, że wodę nie leje się na liście, tylko na ziemię pod liśćmi. Doskonale zna taką chorobę: zaraza ziemniaczana. I mączniak.
Teraz pora wysiać groszek, chociaż niektórzy nadal kopią dołki, już nie wiadomo po co.
W każdym dołku, tym razem płytszym, wysiewamy po 2 ziarenka groszku cukrowego,
I w końcu patyki do groszku! Podpórki na pomidory musi zrobić tata, bo są duże, ale te do groszku to samemu można wbić.
Patyki nie mogą być bambusowe i gładkie, lepiej rosochate i nierówne, bo wtedy groszek łatwiej się po nich wspina.
A czy plony będą obfite, z naszej grządki dla dzieci, czas pokaże.